Hejt- ziarno nienawiści XXI wieku

Miał być piękny wpis na blogu… O Świętach, starym roku i wszystkim magicznym, co miałam okazje ostatnio poczuć. Zamiast tego będzie o nienawiści, fanatyzmie, hipokryzji i o tym, że moje słowa sprzed 10 lat stały się prorocze…

 

Jest 6 stycznia 2019 roku. Wielkimi krokami zbliża się 27 finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wrzucam na Instagram swoją urodzinową zbiórkę, którą postanowiłam założyć i w pełni oddać na  rzecz WOŚP.  Wszyscy wniebowzięci, każdy gratuluje pomysłu, wpłaca tyle ile może, aż w końcu pisze Pan Karol…

Pan Karol jest nie byle kim, bo mniemam, że właścicielem biura pośrednictwa nieruchomości w Toruniu i Trójmieście. Zaczyna w sposób agresywny, zarzucać mi, że zamierzam zbierać na Owsiaka- „człowieka z WSI.” Każdy obraca to w żart i pisze Panu Karolowi, żeby dał spokój, ale ten nie daje za wygraną. Niewinna wymiana zdań zamienia się w obrzucanie mnie błotem, wyzywaniem od „lewackich bab”, żeby na końcu stwierdzić, że każda osoba mnie obserwująca „to ameba” . Moje udowadnianie niewiedzy owego Pana, kończy się jeszcze większym atakiem jego wściekłości. Zmęczona już tą ostrą wymianą zdań piszę wprost: „ Jest Pan fanatykiem, osobą niebiezpieczną dla otoczenia”. Dokładnie tydzień później dochodzi w Gdańsku do tragedii- Prezydent Adamowicz  ginie z rąk szaleńca. Dlaczego? Z dokładnie tych samych pobudek, dla których Pan Karol postanowił obrazić mnie z sieci. Obydwóch cechuje silna, szalona wręcz wiara w słuszność własnych poglądów i przekonań. 

Drugi przypadek ostatnich dni to taki, gdy po moim odcinku YouTube o Dubaju- Panią Muzułmankę mieszkającą  również w Dubaju zbulwersował fakt, iż powiedziałam, że kobiety arabskie są gorzej traktowane przez mężczyzn. W obronie swoich koleżanek muzułmanek publicznie mnie wyzwała na swoim profilu. Gdy zupełnie przypadkowo trafiłam na jej post, wywołana do tablicy obrobiłam się, wytłumaczyłam oraz odparłam atak zarzucając jej, wielką hipokryzje. Kobieta, która próbuje „walczyć” o dobro swoich koleżanek, kosztem innych kobiet, jest  dla mnie największym aktem desperacji i dowodem na to, że nie umie w inny sposób argumentować swoich racji jak tylko złością i agresją. Finał był taki, że wszystkie moje komentarze zostały skrupulatnie skasowane i zniknęły za pomocą czarodziejskiej różdżki , tak aby nadal można było spokojnie mnie wyzywać…

W mojej pracy nazywam to „kosztem utraconych korzyści” z tym, że to nie marketing, a gra toczy się o ludzkie uczucia i życie

 

Gdy ktoś mnie pyta, czego boję się najbardziej na świecie to bez wahania odpowiadam: „WOJNY I FANATYZMU”. Dlaczego? Jedno z drugim łączy się nierozerwanie. Fanatyzm bywa przyczyną wojny, a wojna skutkiem fanatyzmu. Z tym nie ma żartów. Nie chodzi już o anonimowy hejt w internecie, ale żniwo jakie zaczynamy zbierać w postaci ludzkiego życia..

 

CIĘCIE. PAŹDZIERNIK 2017 ROKU. 

Do Cezarego dzwonią młodzi ludzie, którzy przygotowują katolicką akcję „Różaniec do granic”. To wydarzenie ma upamiętniać 100 Rocznicę Objawień Fatimskich. Jednocześnie ludzie wierzący będą modlić się za Polskę i opiekę Matki Boskiej. Czytam założenia całej akcji z każdej strony i wydaje mi się ona naprawdę potrzebna, dla mnie osoby wierzącej i wychowanej w duchu religii katolickiej. Po kilku dniach zaczynają do mnie docierać pierwsze informacje. „Katolicy modlą się o obronę granic przed uchodźcami!!!” „Katolicy modlą się w dzień bitwy pod Lepanto- rzezi muzułmanów z 1453 r.!!! Zapewne świętują swój triumf”. Widzę te wszystkie tytuły i nie mogę uwierzyć w jak straszny i łatwy sposób można okłamywać społeczeństwo i dopisać zupełnie inną historię do konkretnego wydarzenia.  Szukam w głowie daty 7 X i za „chiny ludowe” nie umiem jej skojarzyć z mało komu znaną dziś bitwą pod Lepanto. Dla mnie ta data od zawsze oznacza jedno - Święto Matki Boskiej Różańcowej. Drapię się po głowie i myślę: „ No pewnie była jakaś bitwa- tak jak prawie każdego tygodnia czy miesiąca  w XV wieku…”

Chwilę później zaczyna się dla mojej rodziny prawdziwy horror… Jesteśmy wyzywani na każdym portalu społecznościowym.  Każdy kolejny wpis wywołuje lawinę kolejnego hejtu. Ich profile społecznościowe zalewa upadlająca mieszanka wyzwisk w naszą stronę, a my zaczynamy dostawać na skrzynki mailowe groźby ataku czy śmierci…

 Nie śpię przez trzy noce, nie mogę  jeść i nie jestem w stanie opiekować się własnymi dziećmi. W tydzień chudnę 5 kg, a moje oczy są tak przekrwione, że ledwo widzę co się dzieje dookoła mnie. Tracę kontakt z rzeczywistością, boję się i obmyślam plan co w pierwszej kolejności będziemy musieli sprzedać, aby móc się utrzymać… Myślisz, że żartuję? wyolbrzymiam? panikuję? Nie… Wtedy ten publiczny lincz, był największym koszmarem mojego życia. Namiętnie publikowano zdjęcia Cezarego z filmów i porównywano do jego postawy- tak jakby faktycznie miało to realny związek z życiem… Cel był jeden- jak najbardziej upodlić nas i wmówić ludziom, że być może gdzieś w 6 klasie Pani na historii faktycznie wspomniała o bitwie pod Lepanto- ale akurat teraz większość ma w głowie dziurę i nie może sobie przypomnieć jak to dokładnie było z tą islamizacją Europy w XV wieku… Chwytano się wszystkiego, aby skutecznie akcję ośmieszyć. Oczywiście najwięcej do powiedzenia mieli Ci, którzy z wiarą tak się mają, jak ja z podróżą na Marsa.

Dlaczego? Po co to wszystko? Szczerze, to nie umiem Ci odpowiedzieć na to pytanie. Było to dla mnie jak z kosmosu, tym bardziej w dzisiejszych czasach-dobie walki o wolność myśli, słowa, wyznania i tolerancję

Ataki docierały do nas z zewsząd. Z „ lewej strony”- wielkich orędowników i propagandzistów tolerancji wobec wszystkich i wszystkiego za wyjątkiem katolików oraz także od  naszych prawicowych „ braci w wierze”, którzy nadziali nas na swoje specjalnie przygotowane, wyszlifowane ostrza. 

 - „No jak to możliwe, że rozwodnik z trzecią żoną, śmie modlić się na NASZYM RÓŻAŃCU?! ”- grzmieli wszyscy Ci, którzy dopiero co wyszli z wieczornej mszy w kościele.  

Po co to wszystko piszę? Żeby uświadomić Ci, że zawsze po drugiej stronie w takich sytuacjach toczy się walka o ludzkie uczucia, serca i życie. Wiem…Dla Ciebie zapewne  jestem celebrytką, która zasłużyła sobie na to wszystko, bo wyszła za mąż za Pazurę. „Przecież wiedziała co robi”. Wcale tak nie jest, gdyż  przede wszystkim jestem matką, żoną, siostrą i córką- osobą która koleguje się z księdzem, ale też i z gejem i z transwestytą. Ale każdego z nich traktuje dokładnie tak samo. Nie jestem ani prawicowa, ani lewicowa- JA PO PROSTU JESTEM SOBĄ. Czy w dzisiejszych czasach  tak ciężko to zrozumieć, że istnieje ktoś kto ma własne poglądy i spojrzenie na świat z dala od medialnej propagandy i tak modnemu przypisywaniu Cię  którejś ze stron??? „ A Ty jesteś prawicowa czy lewicowa?”- słyszałam nie raz… 

 Można walczyć o dziki; kłócić się, wyzywać, udostępniać w mediach społecznościowych obraźliwe teksty- tylko po co?! Faktycznie dla dzików? Śmiem w to wątpić… 

Można również  robić akcje pod tytułem „hejt- stop”. Jednak umieszczając w nich Panie z plotkarskich programów, jako ambasadorki- orędowniczki dobra w sieci, to  jednak lekkie nadużycie. To tak jakbyś oczekiwał miłości od świata, którego nienawidzisz. Jakby to podsumował mój sześcioletni syn : „SŁABO, MAMO, SŁABO…’’

Siedzę i patrzę na zdjęcia marszu przeciwko nienawiści. Widzę tysiące ludzi i zadaję sobie pytanie: „W takim razie, skąd to całe szambo się bierze, skoro  tylu nas spaceruje w obronie dobra?” Przeglądam media społecznościowe i myślę sobie: „ Do licha… Największe autorytety współczesnego hejtu, nauczyciele nienawiści, wzywają mnie teraz do wyjścia na ulicę…” Czy ja zwariowałam? A może to świat zwariował?  To gdzie w takim razie są Ci wszyscy którzy nienawidzą? A może szerzenie nienawiść to już rodzaj jakieś dziedziny życia? „Dzisiaj nienawidzę, a jutro pójdę przeciw tej samej nienawiści protestować na ulicy?” 

Na sam koniec mała dygresja, do pytań powyżej. Około godziny 13.00 w poniedziałek wrzucam w przeglądarkę adres wp.pl, gdzie na pierwszej stronie biją po oczach wiadomości dotyczące nożownika z Gdańska i walki o życie prezydenta Adamowicza. Górnolotne nagłówki piszą o mowie nienawiści, hejcie, oraz marszach sprzeciwu w każdym mieście w Polsce. Zjeżdżam w dół strony i ukazuje się moje zdjęcie, a w „artykule”  od razu wytknięta zostaje mi literówka, którą popełniłam pisząc post na Instagramie. Cały wpis na wp.pl miał charakter prześmiewczy, a pod nim komentarze… Cytować?- „ Debilka”,  „Ale idiotka”, „Tempa”, „Bezmózg”-  to tylko niektóre z tych łagodniejszych…

Możemy udawać, że walczymy z hejtem i propagandą, ale niestety… Dopóki będzie to biznes przynoszący konkretne korzyści oraz pieniądze, to nic się nie zmieni…Możemy przystawać na to, że ojcowie chrzestni i matki chrzestne polskiego hejtu, a są wśród nich dziennikarze, specjaliści od showbiznesu i inne twory, będą teraz w pierwszej kolejności wołać: „stop mowie nienawiści”- ale tego typu hipokryzja, tylko napędzi ową nienawiść. Co więcej takie zachowania spowodują zbiorowy brak szacunku  do ludzi z przestrzeni publicznej , które w pełni  na ten szacunek zasługują. Przykład idzie z góry, a przysłowiowa ryba psuje się od głowy. Jeżeli „specjalista od mediów” obraża publicznie aktora czy sportowca, to jak zwykły użytkownik internetu może postąpić? Skoro wolno innym, to anonimowemu Panu Kowalskiemu, nie zadrży nawet ręka przy klawiaturze… Możemy również udawać, że to sztuka, ale jeżeli w spektaklu „Klątwa” jest scena w której zbiera się do puszki na zabójstwo polityka,  to nic innego jak zwykłe podżeganie do nienawiści. Możemy w końcu próbować uwierzyć, że policja nie dysponuje narzędziami, które pomogłyby jej w walce z nienawiścią w internecie, ale to jedna, wielka ściema. W dobie nowych technologi, namierzenie osoby w internecie jest tak proste, jak konstrukcja przysłowiowego cepa.

Jakieś 8 lat temu w jednym z programów śniadaniowych rozmawialiśmy o hejcie. Dobrze pamiętam, co wtedy powiedziałam. Jeżeli nie zatrzymamy w porę tego silnie narastającego zjawiska nienawiści, to w przeciągu kilku lat ludzie zaczną przenosić swoje negatywne emocje na ulice…Co miało miejsce właśnie w niedzielę 13 stycznia…

Myślisz, że ja jestem idealna? o nie! Ani trochę. Przez lata cechowała mnie wręcz patologiczna naiwność do ludzi i otaczającego świata. A teraz? no cóż… Z naiwności do waleczności. Gdyby dzisiaj Pani Korwin- Piotrowska i Pan Kin zadzwonili do mnie, tak jak zrobili to 12 lat temu, tylko po to żeby ponabijać się publicznie z małolaty, to myślę, że obydwoje puszczaliby teraz bańki z plasteliny… Włóczyłabym ich tak długo po sądach, póki publicznie nie przeprosiliby, nie tylko  mnie, ale całą moją rodzinę, którą Pani Piotrowska miała śmiałość nazwać „patologiczną i psychiatryczną” 

Spytasz „dlaczego?” „Czy warto?" Kiedyś powiedziałabym, że absolutnie nie, jednak w obliczu tego co się teraz dzieje, sądy to ostania deska ratunku. Myślę, że nadszedł czas aby zapełnić białą ścianę wizerunkami osób, które są autorami i propagandzistami polskiego hejtu, a ten ma wiele konkretnych twarzy i nie wolno pozwolić  zakorzenić  się żadnemu z nich. Ludziom, którzy go tworzyli i promowali swoimi osobami, należy w twarz powiedzieć kim są: nie bać się, nie uciekać, nie chować głowy w piasek- tak jak ja robiłam to przez wiele lat.

Pamiętaj, że hejt to nie tylko wyzywanie, obrażanie i szkalowanie kogoś wprost, ale to także obmawianie, publikowanie wizerunku bez Twojej zgody i modne w dzisiejszych czasach krzywdzące „ wyrażanie swojej opinii”. Przecież żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo wyeksplikować swoje poglądy. Ale czy na pewno? Jaka jest granica między demokracją i anarchią?A jaka pomiędzy oceną, a szkalowaniem? Ta granica jest bardzo, bardzo cienka, lecz hejter wie jak uderzyć. Umie doskonale wywołać w Tobie gniew tym, że próbuje być lepszy. Pokazać Wam, że jesteście gorsi i poczuć się chociaż przez chwile dobrze ze samym sobą. 

W tym wszystkim nie chodzi o to,  że Pani celebrytka ubrała dziecku czapeczkę z pomponem z naturalnego futra, gdyż zapewne osoba, która pisze taki komentarz, sama w szafie posiada „pierdyliat” skórzanych butów, kurtek i torebek.” Tu  chodzi o chwilowe  poczucie  sukcesu hejtera… Przecież pokazał Pani celebrytce gdzie jest jej miejsce…

Może nie róbmy marszy, koncertów i tym podobnych cyrków, tylko zacznijmy zmieniać świat od siebie samych…Nie potrzebujemy egzaltowanych postaw, tylko po prostu DOBRYCH LUDZI…